Biokosmetyki – słuszna alternatywa

Kupujemy kosmetyki z przeznaczeniem do codziennej pielęgnacji, w nadziei, że poprawią naszą cerę,  udoskonalą wygląd skóry, dodadzą jej zdrowego blasku, zwiększą objętość włosów i będą remedium na wszystkie pryszcze, przebarwienia czy cienie pod oczami. Z zapałem pakujemy więc do koszyka maseczki, balsamy, peelingi sygnowane znaną marką, która jak się okazuje przy kasie – ma także swoją odpowiednią cenę. Niektóre z kosmetycznych specjałów okazują się kompletnym niewypałem, inne spełniają w jakimś stopniu nasze oczekiwania. Znajdzie się i parę takich, które zyskają status ulubionych i zajmą stałe miejsce na liście zakupowej.

Nie zdajemy sobie jednak sprawy, że w ten sposób na własnej skórze, mówiąc stuprocentowo dosłownie, testujemy tysiące sztucznych związków chemicznych, o działaniu których nie mamy nawet pojęcia. W dużym stopniu są one wchłaniane do organizmu i krążą powodując spustoszenie od wewnątrz. Spróbujmy wczytać się chociażby w treść umieszczoną na etykiecie szamponu, który stosujemy. Przybliżymy znaczenie trudnych do rozszyfrowania nazw związków chemicznych, które zazwyczaj wchodzą w skład większości kosmetyków przeznaczonych do pielęgnacji włosów.

Podstawą jest detergent ( nawet do 30% całego składu szamponu)- środek myjący i odtłuszczający kryjący się pod nazwą Sodium Lauryl Sulfate bądź Ammonium Lauryl Sulfate lub w spolszczonej wersji- Laurylosiarczan sodu. Wiele badań potwierdza toksyczność tego składnika, nie przeszkadza to jednak w szerokim jego zastosowaniu w przemyśle kosmetycznym. Detergenty podrażniają skórę wysuszając ją, mogą wywoływać świąd i wypryski. Ich działanie powoduje zaburzenie w wydzielaniu łoju i potu. Są także bardzo często przyczynkiem do powstawania plam skórnych, cyst czy nawet małych guzków. Osłabiają odporność skóry. Wnikają do wnętrza organizmu, dostają się do krwi i w niej opływają cały organizm powodując osłabienie układu nerwowego. Składniki te znajdują się także w balsamach i żelach myjących. Stosowane w okolicach narządów płciowych mogą wywoływać nowotwory, działają silnie podrażniająco, także wtedy, gdy dostaną się do oczu. W takim przypadku treść zawarta na etykiecie nakazuje przemyć oczy obficie wodą, a gdy to nie pomoże skontaktować się z lekarzem i bardzo słusznie, gdyż konsekwencją może być nawet zapalenie spojówek.

bioTyle szkody, a przecież detergent to tylko jeden z kilku składników szamponu, w którym znajdziemy także bufory ( Stearamidopropyl Tetrasodium EDTA)- mieszankę kwasu i zasady, co prawda dzięki której włosy się nie elektryzują, ale za to powstają rakotwórcze nitrozaminy. Bufory mogą działać teratogennie, tj. toksycznie na zarodek lub płód, powodując jego uszkodzenie albo i nawet śmierć.

Paletę najróżniejszych zapachów, jaką oferują nam producenci szamponów zawdzięczamy nawet i kilkunastu związkom chemicznym bardzo często określanym ogólnie jako  Fragrances. Powodują one alergie, ale dowodzi się także ich rakotwórczego działania. Podobnie wpływają emulgatory ( Polysorbate 20-85, polimery), substancje zapewniające lepkość szamponów i zwartą konsystencję. Oprócz tego wysuszają skórę i włosy.

Trwałość kosmetyków wspierają silnie parabeny ( Methyl, Ethyl Propyl i Butyl). Są to środki dzięki którym szampon posiada dość długi okres ważności i może śmiało czekać sporo czasu  na półce sklepowej zanim skusi się na niego klient. Konsument kupując szampon nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że nabywa także ryzyko zapalenia skóry, wywołania alergii, rumienia czy pokrzywki. Te sztuczne związki chemiczne bardzo łatwo wnikają przez skórę, dostają się do krwi i dzięki temu rozprzestrzeniają się po całym wnętrzu ciała. Wyżej wymienione substancje są tylko podstawowymi składnikami, a już uświadamiają ile zagrożenia mieści się w butelce szamponu.

Aby uniknąć kosmetyków naszpikowanych niebezpieczną chemią, można stosować produkty naturalne, inaczej biokosmetyki, których skład opiera się na surowcach roślinnych bądź mineralnych. Istnieje także cała masa domowych sposobów na codzienną pielęgnację- prostych, całkowicie naturalnych i lekkich dla naszego portfela. Kosmetyki organiczne są pozbawione substancji syntetycznych na rzecz chociażby olejów nierafinowanych, których struktura jest łatwo przyswajalna przez naszą skórę. W ich skład nie wchodzą także sztuczne substancje zapachowe, a olejki eteryczne. Nie ma w nich także konserwantów, co może skraca ich termin ważności, ale nie zdrowe życie naszej skóry. Są za to bogate w witaminy, detergenty roślinne ( nie syntetyczne), czysty alkohol roślinny. Brak chemii powoduje, że są mogą być one stosowane przez osoby nawet z bardzo wrażliwą skórą, są delikatne i nie uczulają. Nie są też transporterami nieprzyjaznych dla naszego organizmu substancji, które mogą spowodować spore zamieszanie i nieodwracalne zniszczenia.

Na efekty działania kosmetyków organicznych trzeba czekać dłużej, co jednak wypada blado jako ich minus, w przypadku oczywistych korzyści, które uzyskujemy w wyniku ich stosowania. Wiele firm kosmetycznych chętnie do promocji swoich produktów i skutecznego ich zareklamowania używa słowa „naturalne”. Wymaga to od nas, klientów, ostrożnego czytania etykiet i tym samym obowiązkowego zapoznawania się ze składem tego, co później będzie absorbować nasza skóra, ponieważ nikt nie skontroluje tego za nas.

W Polsce nie istnieje instytut, który  klasyfikowałby produkty w zależności od stopnia ich naturalności. Jest tak natomiast we Francji czy w Niemczech, gdzie stawia się wysokie wymagania produktom kosmetycznym, by producenci nie szafowali epitetem „naturalny” i mylili klientów.EcoCert, francuski instytut, poprzeczkę stawia wysoko. Aby produkt mógł zostać uznany za biokosmetyk, jego skład musi być w 95% naturalny.  Natomiast surowce na których się opiera winny pochodzić z ekologicznych upraw. Ponadto, zabrania się przeprowadzania testów na zwierzętach i nakazuje dokładnego opisywania składu kosmetyku na etykiecie. Opakowanie musi również być przyjazne dla środowiska- ulegać biodegradacji. Natomiast niemiecki certyfikat BDIH przyznaje znak naturalnej jakości „Kontrollierte Natur-Kosmetik” nie produktom, a producentom. Warunki otrzymania tak prestiżowego wyróżnienia są bardzo podobne jak przy wydawaniu EcoCertu, zezwala się jedynie na stosowanie nieorganicznych soli ( siarczan magnezu), mineralnych surowców (chlorek sodu) i niektórych naturalnie identycznych konserwantów jak kwasy benzoesowe, salicylowe, sorbinowe  oraz alkohol benzynowy. Składniki te muszą być dodatkowo wyraźnie oznaczone na etykiecie kosmetyku.

Na polskim rynku krajowi producenci starają się nadążyć za europejskim trendem zwracania się co raz częściej ku naturze nie tylko w medycynie, ale także w kosmetyce i próbują spełniać zachodnie wymogi naturalności przynajmniej częściowo.

Produkty naturalne sprawdzają się nie tylko przy podstawowej pielęgnacji. Mamy do wyboru także szeroką gamę specyfików radzących sobie z takimi skomplikowanymi problemami jak cellulit, łysienie, łupież czy wygładzanie zmarszczek. Na własnej skórze możemy zatem sprawdzić skuteczność naturalnych rozwiązań i na ile tylko można, uchronić się przed szkodliwymi związkami chemicznymi, których wkoło nas i tak cała masa. Polecamy liczne poradniki dot. kosmetyków dostępne na youtube – na przykład film poniżej: